W ostatnim czasie ukazały się badania wskazujące, że lex deweloper pozostaje praktycznie martwym prawem. Samorządy wykorzystały ją do znacznego, w porównaniu do ustawy, zaostrzenia wymagań stawianych deweloperom, przez co realizacja inwestycji w tym trybie jest nie tyle nieopłacalna, co praktycznie niemożliwa. Jednak druga strona tego medalu jest taka, że spora część z przebadanych wniosków o podjęcie przez rady gmin stosownej uchwały umożliwiającej realizację inwestycji w tym trybie, składana jest z błędami formalnymi, uniemożliwiającymi ich rozpatrzenie. Stosowanie lex deweloper rozbija się przede wszystkim o obawy związane z tym, że wznoszenie mieszkań na ich podstawie zrujnuje lokalną politykę przestrzenną. Tezę tę potwierdza opublikowany niedawno w „Gazecie Prawnej” wywiad z prezydentem Białegostoku Tadeuszem Truskolaskim. Prezydent stwierdził, że lex deweloper w praktyce prowadzi do budowania „czegokolwiek, gdziekolwiek, bez uwzględnienia interesu społecznego i miasta”.
Obserwując politykę samorządów w omawianej kwestii wydaje się, że głos ten dobrze oddaje nastroje samorządowców – zwłaszcza tych z dużych i średnich miast. Jednak problem polega na tym, że miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego przeważnie nie spełniają swojej funkcji planistycznej, którą miasta najczęściej realizują za pomocą wydawania decyzji o warunkach zabudowy. Co prawda ustawodawca od dawna zapowiada zmianę takiego stanu rzeczy, jednak zawsze uchwalenie aktów planowania przestrzennego – bez względu na to, jak zostaną one nazwane – będzie operacją trudną i skomplikowaną. A co za tym idzie związaną z ogromnymi nakładami sił i środków. Stąd zarówno dla samorządów, jak i deweloperów dużo lepsza jest droga współpracy, a ta jest możliwa na gruncie lex deweloper. Trzeba tylko mieć wizję, w jaki sposób można przeprowadzić taki dialog. Oczywiście nie zmienia to faktu, że uchwalanie korzystnych przepisów zawsze jest zadaniem ustawodawcy, który powinien godzić w nich interesy wszystkich podmiotów zainteresowanych inwestycją.