Zgodnie z zapowiedziami Sekretarza Stanu w Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju Artura Sobonia jeszcze w tej kadencji Parlament zajmie się – zapowiadanymi od dawna – zmianami w prawie budowlanym. Biorąc pod uwagę właściwie ciągłe nowelizacje w tej dziedzinie prawodawstwa nie byłoby w tym nic dziwnego. Jednak tym razem – a przynajmniej tak wynika z powtarzanych od jakiegoś czasu deklaracji – szykują fundamentalne zmiany zarówno w planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, jak i samym procesie inwestycyjnym. W założeniu mają one służyć uporządkowaniu przestrzeni oraz uproszczeniu (a tym samym przyspieszeniu) procedury udzielania zgody na budowę. Oczywiście trudno oceniać regulacje, których projekt jeszcze nie został opublikowany, jednak zapowiedzi przedstawicieli rządu dają pewne podstawy do obaw. Wszystko wskazuje na to, że w prawie budowlanym zapanuje chaos, który znacząco utrudni realizację inwestycji.
W wywiadzie dla portalu Prawo.pl Artur Soboń potwierdził, że rząd planuje zlikwidować możliwość wydawania „wuzetek”, a jednocześnie oprzeć wydawanie decyzji o pozwoleniu na budowę tylko na podstawie (nowych) aktów planowania przestrzennego uchwalanych przez gminy. Problem polega na tym, że decyzje o warunkach zabudowy w wielu przypadkach są podstawowym środkiem kształtowania polityki przestrzennej przez gminy, co wynika m.in. z niechęci lokalnych władz do uchwalania miejscowych planów. Co prawda nowela ma ich do tego zobowiązać, jednak trudno spodziewać się, aby nałożenie takiego obowiązku rozwiązało sprawę. W praktyce duże znaczenie będzie miało określenie relacji obowiązujących aktów planowania przestrzennego do ich nowych rodzajów, czy zakres dokumentacji, jaki trzeba będzie przedłożyć ubiegając się o pozwolenie na budowę. Warto wspomnieć, że zapowiadane zmiany mają także zawierać ciekawe rozwiązania, np. w zakresie obowiązku przedstawienia projektów instalacji dopiero na etapie odbioru budynku. To z kolei może w pewien sposób przyspieszyć załatwię formalności związanych z budową.