W ostatnich dniach Polski Związek Pracodawców Budownictwa zwrócił się do Premiera w sprawie zagrożeń, jakie dla branży powoduje brak waloryzacji kontraktów na realizację różnego rodzaju przedsięwzięć infrastrukturalnych – zwłaszcza w zakresie budowy dróg i kolei. W swoim piśmie Związek podał, że w od 2016 roku ceny niektórych materiałów wzrosły nawet o 60%, a do tego należy doliczyć podniesienie się kosztów pracy. Właściwie nikt znający realia rynkowe nie powinien mieć wątpliwości, że na etapie konkursu prowadzącego do realizacji zamówienia publicznego w zakresie dużej inwestycji infrastrukturalnej, niemożliwe jest dokładne przewidzenie rzeczywistego kosztu prac. To z kolei oznacza, że mechanizm waloryzacji powinien zostać przewidziany praktycznie w każdej tego typu umowie. Niestety w Polsce jest on raczej wyjątkiem od reguły, zgodnie z którą wykonawcy mogą liczyć jedynie na zapłatę ceny określonej w umowie. Dlatego wielu wykonawcom bardziej opłaca się zerwać umowę, niż narazić się bankructwo prowadzonego biznesu, czego naturalną konsekwencją są trudności z realizacją samej inwestycji. Rzeczywiście w obecnym stanie prawnym waloryzacja umowy zawartej w trybie Prawa zamówień publicznych zależy tylko i wyłącznie o dobrej woli stron, a tej po stronie zamawiających przeważnie brak. Niestety koszty takiej postawy są dużo większe, niż wyrażenie zgody nawet na daleko posuniętą waloryzację.
Być może sytuacja ta ulegnie zmianie wraz z wejściem w życie nowego Prawa zamówień publicznych, którego rządowy projekt został w połowie lipca złożony w Sejmie – gdzie I czytanie ma zakończyć się pod koniec sierpnia. Zgodnie z projektem w umowach zwartych na okres dłuższy niż 12 miesięcy, których przedmiotem będą roboty budowlane lub usługi, zamieszczenie w nich klauzuli waloryzacyjnej stanie się obowiązkowe. Jednak poziom zmian cen uprawniający do waloryzacji kontraktu oraz sam sposób jej przeprowadzenia, a także maksymalny zakres zmiany wynagrodzenia wykonawcy, zostanie określony w umowie. W praktyce będzie to oznaczać pozostawienie dużej swobody zamawiającym, którzy w istocie będą mogli wprowadzić do umowy postanowienia czyniące waloryzację zupełnie iluzoryczną. Właściwie jedynym zabezpieczeniem przed takim stanem rzeczy w obecnym brzmieniu projektu, jest konieczność dokonywania zmian wysokości wynagrodzenia na podstawie obiektywnych wyliczeń. Jednak wydaje się, że jest to o wiele za mało, aby móc uznać, że ustawodawca chce wprowadzenia do polskiego porządku prawnego mechanizmu rzeczywistej waloryzacji.