Najlepszym czynnikiem rozwoju przedsiębiorczości jest stabilność – zarówno prawna, jak i ekonomiczna, czy gospodarcza. Niestety współcześnie, zwłaszcza w sferze legislacyjnej bardzo trudno osiągnąć ten stan. Przepisy prawa, a także ich interpretacja zmieniają się tak szybko, że nawet wprawnemu juryście ciężko za nimi nadążyć. Ostatnio w Polsce dużo dyskutuje się o wpływie na biznes wprowadzanych zmian prawnych. Wystarczy wskazać tu na pakiet ustaw „Konstytucji dla biznesu”, zakaz handlu w niedzielę, ograniczenia w zakładaniu aptek, zmianę podejścia organów skarbowych do konsekwencji podatkowych nabycia centrów handlowych, czy zupełnie niespodziewaną zmianę zapatrywań organów podatkowych na rozliczanie VAT-u przy przetargach drogowych. Kontrahenci przeważnie mają nikły wpływ na proces legislacyjny, czy przyjmowanej przez państwo wykładni prawa, dlatego tym bardziej powinni zadbać o swoje interesy w zawieranych umowach – tak, aby być przygotowanymi na zmiany.
Przykłady zmian w prawie wpływających na realizację kontraktu
Śledząc proces legislacyjny można znaleźć wiele regulacji, które zupełnie zmieniają filozofię funkcjonowania różnych dziedzin biznesu. Przykłady takich sytuacji można by mnożyć. Do najciekawszych należą opracowywane obecnie zmiany w prawie budowlanym, ochrony środowiska, czy partnerstwie publiczno-prywatnym. Są one o tyle istotne, że bardzo często oznaczają dla przedsiębiorców zajmujących się np. obrotem nieruchomościami, czy działalnością deweloperską konieczność ponownego zbadania rentowności przygotowywanych projektów. Warto przypomnieć, jakie kontrowersje wzbudza uchwalona przez Parlament 22 stycznia br. ustawa o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Ustawa ta umożliwia radom gmin wprowadzenia w obszarach zwartej zabudowy stref czystego transportu, w których można ograniczyć ruch pojazdów innych niż napędzane elektrycznie, wodorem bądź gazem ziemny. Pomimo tego, że uchwalone regulacje i tak są znacznie łagodniejsze od projektowanych, w przypadku wprowadzenia tego typu stref właściciele parkingów w nich posadowionych powinni liczyć się ze spadkiem zysków wynikających ze znacznego zmniejszenie się ruchu pojazdów w centrach miast. Jest to tym bardziej istotne dla projektów realizowanych w formule PPP. W takim wypadku partner prywatny może nie uzyskać zwrotu nakładów poniesionych na wybudowanie parkingu.
Na jeszcze większe zmiany powinni przygotować się wszyscy prowadzący działalność deweloperską. Zgodnie z projektem Kodeksu urbanistyczno-budowalnego praktycznie niemożliwym stanie się realizowanie inwestycji na podstawie decyzji o warunkach zabudowy, co w przypadku nieuchwalenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego może oznaczać paraliż inwestycyjny danego obszaru. Biorąc pod uwagę czasochłonność i kosztowność procesu uchwalenia planu oraz niewielki procent objęcia powierzchni Polski takimi aktami prawa miejscowego zagrożenie to jest całkiem realne. Poza tym inwestorzy, których projekty mogą znacząco wpłynąć na środowisko – co dotyczy właściwie wszystkich dużych przedsięwzięć budowlanych – od 1 stycznia br. muszą liczyć się z koniecznością uzyskania tzw. oceny wodnoprawnej. Sporym utrudnieniem dla inwestorów jest także wprowadzona od Nowego Roku obowiązkiem uwzględniania opinii nowego organu – Wody Polskie – w procesie oceny oddziaływania inwestycji na środowisko. Co ciekawe zmiany w tym zakresie wprowadzono bez żadnego okresu przejściowego, co ma kluczowe znaczenie dla trwających już procedur. Warto pamiętać także o wygaszeniu przez ustawodawcę wszystkich decyzji o lokalizacji inwestycji celu publicznego oraz o warunkach zabudowy dotyczących nieruchomości zagrożonych powodzią wydawanych dotychczas na podstawie ustawy o gospodarowaniu przestrzennym.
Nowe obowiązki ustawodawca planuje nałożyć na przedsiębiorców także w ramach ustawy o jawności życia publicznego. Projekt zakłada zobowiązanie inwestorów do prowadzenia rejestru umów cywilnoprawnych, czy stosowania wewnętrznych procedur antykorupcyjnych. W marcu ma ukazać się projekt nowego Kodeksu pracy, obejmujący 26-dniowym urlopem wszystkich pracowników, wprowadzono już zmiany Kodeksu cywilnego dotyczące solidarnej odpowiedzialności inwestora i podwykonawców za wypłatę wynagrodzenia, trwają prace nad rewolucyjnymi zmianami w liniowej stawce PIT. Od Nowego Roku podwyższono także składki na ZUS.
Każda z tego typu zmian powoduje konieczność wydłużenia procedur, modyfikacji organizacji przedsiębiorstwa, czy poszukiwania nowych źródeł zysku, tak, aby sprostać rosnącym obciążeniom fiskalnym. Te wszystkie czynniki powodują, że już po zawarciu umowy, a nawet w trakcie jej wykonywania może okazać się, że stanie się ona dla stron (albo jednej z nich) zupełnie nieopłacalna, a jej wykonanie spowoduje realną groźbę bankructwa, czy też znacznego pogorszenia kondycji przedsiębiorstwa. Przed takimi dylematami stają zwłaszcza strony umów zawieranych na wiele lat, np. w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego. Zupełnie niemożliwe jest przewidzenie jak będzie wyglądał system prawa w Polsce za 20 czy 30 lat. W jaki sposób w takim razie zabezpieczyć swoje interesy?
Zastrzeżenie klauzuli w umowie
Przede wszystkim należy pamiętać, że zgodnie z zasadą swobody umów strony mogą swobodnie ułożyć swój stosunek prawny, byleby mieścił się on w ramach wyznaczonych przez przepisy prawa, zasady współżycia społecznego i naturę tegoż stosunku. Strony w łączącej ich umowie mogą – a nawet powinny określić jak ułoży się ich stosunek w sytuacji zmiany uwarunkowań prawnych, czy ekonomicznych. Oczywiście zasadne jest zabezpieczenia swoich interesów przed zmianami o zasadniczym znaczeniu, mającymi realny wpływ na wartość inwestycji, czy jej rentowność. Stąd też w umowie najlepiej zdefiniować, jaką zmianą uznaje się za istotną z punktu widzenia kontraktu i jakie rodzi ona zobowiązania dla stron umowy. Technicznie tego typu zapisy mogą przybrać różną postać. Najefektywniej jest zawrzeć klauzulę jasno określającą konkretną kwotę, o jaką w całym okresie realizacji przedsięwzięcia może nastąpić wzrost lub obniżenie łącznych kosztów jego realizacji. W przypadku przekroczenia tak zdefiniowanej wartości strony umowy zostaną zobowiązane do dodatkowych świadczeń. Pozwoli to na wyrównanie strat spowodowanych okolicznościami, których nie dało się przewidzieć na etapie zawierania umowy. W tego typu klauzuli warto zaznaczyć, na której ze stron będzie spoczywał obowiązek dowiedzenia istotnej zmiany prawa, a także konieczności uwzględnienia w jego ocenie ewolucji prawa powodujących zarówno wzrost, jak i spadek kosztów. Oczywiście im bardziej tego typu regulacje są precyzyjnie określone, tym lepiej dla stron. Co jednak, gdy takiej klauzuli nie zastrzeżono?
Nadzwyczajna zmiana stosunków
W takich sytuacjach jednym wyjściem jest odwołanie się do cywilistycznej konstrukcji nadzwyczajnej zmiany stosunków (rebus sic stantibus). Zgodnie z art. 3571 Kodeksu cywilnego, jeżeli z powodu nadzwyczajnej zmiany stosunków spełnienie świadczenia byłoby połączone z nadmiernymi trudnościami albo groziłoby jednej ze stron rażącą stratą, czego strony nie przewidywały przy zawarciu umowy, sąd może po rozważeniu interesów stron, zgodnie z zasadami współżycia społecznego, oznaczyć sposób wykonania zobowiązania, wysokość świadczenia lub nawet orzec o rozwiązaniu umowy. Za „nadzwyczajną zmianę stosunków” uznaje się takie wydarzenia, jak katastrofy naturalne, kryzys gospodarczy, hiperinflacja, gwałtowana zmiana poziomu cen, czy też – pod pewnymi warunkami – zmiana stanu prawnego. Sąd Najwyższy przyjmuje (zob. wyrok z dnia 16 maja 2007 r., sygn. akt III CSK 452/06), że zmiana stanu prawnego pozwala na zastosowanie klauzuli rebus sic stantibus w przypadku, gdy jest niemożliwa do przewidzenia przez strony w momencie zawierania umowy, co do zakresu i kształtu zmian. Ponadto musi być ona niekorzystna dla obydwu stron umowy, czyniąc jej wykonanie nadmiernie trudne lub związane z ryzykiem poniesienie rażącej straty. Jak widać przesłanki zastosowania klauzuli nadzwyczajnej zmiany stosunków są mocno ocenne, uzależnione od uwarunkowań danej sytuacji. O ile współcześnie właściwie każda zmiana stanu prawnego – zwłaszcza w kontraktach wieloletnich – jest niemożliwa do przewidzenia „co do zakresu i kształtu” w momencie zawierania umowy, o tyle nie każda zmiana powoduje stratę dla obydwu stron.
Poza tym, co oczywiste, praktyka stosowania prawa zależy nie tylko od brzmienia przepisów, ale przede wszystkim ich wykładni. Nieraz bez zmiany stanu prawnego na tyle ona ewoluuje, że zupełnie zmienia się praktyka stosowania danych regulacji. Ostatnio najgłośniejszym przykładem była zmiana interpretacji przepisów podatkowych z zakresu rozliczania podatku VAT w przetargach na utrzymanie standardu dróg. Jak informowała Rzeczpospolita GDDKiA wymagała, aby wykonawcy wyodrębniali poszczególne czynności objęte różnymi stawkami VAT: preferencyjną i podstawową. Taką praktykę akceptował także fiskus, do czasu zmiany interpretację przepisów prawa i uznania, że tego typu prace stanowią usługę kompleksową opodatkowaną jednolitą stawką podatku (23 %). Dla wielu przedsiębiorców oznacza to konieczność ponownego, niekorzystnego rozliczenia się z fiskusem. Czy tego typu zdarzenia mogą stanowić nadzwyczajną zmianę stosunków?
Wydaje się, że tak – przecież zmiana wykładni prawa może mieć jeszcze bardziej zaskakujący i nadzwyczajny charakter niż ewolucja przepisów. Wykładnia dokonywana przez sądy, czy inne organy państwa nie jest poprzedzona żadnymi konsultacjami, czy jawnym procedowaniem, co najczęściej czyni ją zupełnie zaskakującym, tym bardziej, gdy odstępuje się od utartych i powszechnie stosowanych schematów. Przy tej okazji warto przypomnieć o orzecznictwie NSA wskazującego na gruncie analogicznych stanów fatycznych do zasygnalizowanych problemów drogowców, że podatnik działający w dobrej wierze nie może ponosić odpowiedzialności za nie swoje błędy. Oczywiście skorzystanie z klauzuli rebus sic stantibus wymaga przeprowadzenia skomplikowanego procesu sądowego, którego wynik w przypadkach zmian prawa, czy jego wykładni wobec nieustabilizowanego orzecznictwa nie jest pewny. Stąd z pewnością dużo wygodniejszym i efektywniejszym narzędziem jest zastrzeżenie odpowiedniej klauzuli w umowie.