„Rzeczpospolita” informuje o kolejnych planach rządu na zmiany w prawie budowlanym. Nowe pomysły – wypracowane w ramach zespołów doradczych ds. opracowania reformy procesu inwestycyjno-budowlanego – dotyczą przede wszystkim uchwalania przez gminy miejscowego planowania przestrzennego oraz zasad wydawania decyzji o warunkach zabudowy. Projektodawcy zamierzają odejść od obowiązku uchwalania studium zagospodarowania przestrzennego przez gminy. W zamian mają pojawić się dwa rodzaje planów: przeznaczenia i zabudowy. Pierwszy z nich obejmie obszar całej gminy i będzie miał charakter ogólny, natomiast w drugim lokalne władze sprecyzują postanowienia planu przeznaczenia. Pojawi się także zupełnie nowy dokument w postaci normatywu urbanistycznego, który ma obowiązywać na terenach nieobjętych planem zabudowy i jego zadaniem będzie m.in. określenie ilości miejsc w przedszkolach, czy szkołach, a także kwestii komunikacji publicznej. W przypadku, gdy gminy nie uchwalą normatywu, będzie obowiązywał jego państwowy odpowiednik. Natomiast decyzje „wz” mają zmienić nazwę na „lokalizacyjne”, a ich wydanie stanie się możliwe tylko wówczas, gdy na budowę bądź kontynuację inwestycji będzie zezwalał normatyw.
Oczywiście na podstawie tak ogólnych informacji trudno oceniać plany resortu inwestycji, jednak nie wydaje się, aby przyniosły one rewolucyjne zmiany. Co prawda aktualny model planowania przestrzennego trudno uznać za optymalny – zwłaszcza w perspektywie nikłego pokrycia kraju planami miejscowymi. Jednak głównym problemem w ich uchwalaniu są względy finansowe – jest to drogie i czasochłonne przedsięwzięcie, stąd lokalne władze (o ile w ogóle stać je na podjęcie tego zadania) wolą spożytkować fundusze na inne cele. Nie wydaje się, aby proponowane rozwiązania miały w istotny sposób zmienić tę sytuację – w końcu i tak proponowane akty planowania przestrzennego raczej nie będą mniej wymagające pod względem przygotowania, niż te obecnie obowiązujące. Poza tym należy pamiętać, że w polskim prawie pojawia się coraz więcej różnego rodzaju specustaw umożliwiających realizację inwestycji obok, a nawet wbrew planom miejscowym (np. „lex deweloper”). To z kolei może doprowadzić do sytuacji, w której planowanie przestrzenne będzie opierało się na podstawie różnych dokumentów. Jest to sytuacja tak samo niepożądana, jak nieprawidłowe stosowanie bardzo wygodnego narzędzia, jakim jest decyzja o warunkach zabudowy. Może więc warto położyć nacisk na jakość stosowania prawa już obowiązującego, niż na kolejne zmiany? Tym bardziej, że doświadczenia chociażby z „lex deweloper” pokazują, iż samorządy są niechętne zmianom w planowaniu przestrzennym.