Trudno zrozumieć powody, dla których polski ustawodawca ogromną sympatią darzy rozwiązania połowiczne. Prawdziwą modą – a raczej zmorą – jest uchwalanie wielu różnych, często sprzecznych ze sobą ustaw, a do tego uszczegóławianie ich za pomocą rozporządzeń, które niejednokrotnie zmieniają sens rozwiązań ustawowych. Niestety trend ten jest szczególnie dotkliwy w przypadku prawa budowlanego, gdzie tego typu sytuacje są poważnym problemem inwestorów – nie raz pojawiającym się dopiero na etapie odbioru budowy. Nie ma tu potrzeby powtarzania argumentów przytoczonych przy okazji analizy problemów stosowania (a właściwie braku stosowania) „lex deweloper”, czy ugrzęźnięcia programu „Mieszkanie+”. Polska po prostu potrzebuje kompleksowych rozwiązań w zakresie prawa budowlanego – w tym zarówno kwestii planistycznych, jak i samej realizacji inwestycji: od projektu, poprzez uzyskanie stosownych zezwoleń, aż po prace budowlane i odbiór inwestycji. Tymczasem, jak na razie, mamy chaos, który może się tylko pogłębić.
W mediach pojawiają się informacje dotyczące kolejnych projektów nowelizacji w materii budowlanej, przygotowywane w Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju. Obok zmian w zakresie wykonywania władztwa planistycznego przez gminy proponuje się „odchudzenie” biurokracji związanej z uzyskiwaniem pozwolenia na budowę. Jak informuje „Rzeczpospolita”, opracowuje się nowe rozwiązanie w postaci projektu budowlanego oraz wykonawczego. Pierwszy z nich ma mieć charakter ogólny oraz stanowić obowiązkowy załącznik do wniosku o pozwolenie na budowę, drugi zaś będzie czysto techniczny i przygotowywany na użytek inwestora. Zmiana wydaje się dobra, zwłaszcza jeżeli projektodawcy zadbają o to, aby pomiędzy tymi dokumentami nie dochodziło do sprzeczności. Jednak problem leży gdzie inaczej. Ministerstwo, zamiast tworzyć wiele aktów, które mogą być obciążone problemami, o których powyżej, powinno skoncentrować się na kompleksowym rozwiązaniu trudności. W tej perspektywie warto wrócić do idei Kodeksu urbanistyczno-budowlanego. Prace nad nim były zaawansowane, po czym porzucono je na rzecz rozwiązań połowicznych, które w praktyce niekoniecznie ułatwiają życie budowlańcom.