Procedowany obecnie na etapie rządowym projekt nowego Prawa zamówień publicznych zakładał m.in. powołanie jednego, ogólnopolskiego sądu rozpoznającego wszystkie sprawy właśnie z zakresu zamówień publicznych. Miałby on zostać umieszczony w strukturze Sądu Okręgowego w Warszawie i spełniać rolę wyspecjalizowanego organu, którego głównym zadaniem byłoby – przynajmniej na początkowym etapie działalności – ujednolicenie bardzo rozbieżnego obecnie orzecznictwa w tymże zakresie. Oczywiście w praktyce działalność tego sądu sprowadziłaby się do rozpatrywania skarg na orzeczenia Krajowej Izby Odwoławczej. Zamiany te spotkały się z życzliwym przyjęciem zarówno przez zamawiających, jak i wykonawców, którzy obecnie muszą borykać się z różnymi poglądami sądów, wyrażanymi nie raz w analogicznych stanach faktycznych. Niestety wszystkie te plany mogą się nie udać – wszystko przez sprzeciw Ministerstwa Finansów, które argumentuje, że rządu po prostu nie stać na ich wprowadzenie.
Oczywiście powołanie nowego sądu wiąże się z wydatkami – zarówno na etaty sędziowskie, jak i związane z obsługą, czy samą siedzibę sądu. Poza tym reforma zamówień publicznych będzie wiązać się także ze zwiększeniem nakładów na Krajową Izbę Odwoławczą, które zyska szereg nowych obowiązków, np. w zakresie prowadzenia postępowania koncyliacyjnego, czy rozpoznawania odwołań dotyczących zamówień poniżej progów unijnych. Trudno lekceważyć – zwłaszcza z punktu widzenia ustawodawcy – koszty zmian w prawie, jednak warto podkreślić, że zamówienia publiczne to jedna z kluczowych dziedzin polityki państwa. A w obecnej sytuacji nowe rozwiązania są po prostu konieczne – w przeciwnym wypadku rynkowi zamówień publicznych grozi załamanie, którego pierwsze symptomy są już widoczne, chociażby w spadającym zainteresowaniu ofertami składanymi przez sektor publiczny bądź trudnościami w wyegzekwowaniu rzetelnego wykonywania samego zamówienia.