Właściwie wszyscy analitycy są zgodni, że – pomimo kolejnych rekordów notowanych w ostatnich latach na rynku nieruchomości – w Polsce ciągle brakuje mieszkań. Wystarczy przypomnieć tu ostatnio opublikowane badania  HRE Think Tank, który doliczył się deficytu na poziomie 2,1 mln mieszkań, czy firmy doradczej Deloitte wskazujące, iż w Polsce na 1000 mieszkańców przypada 376 lokali mieszkalnych, co daje nam ostatnią pozycję wśród wszystkich krajów Unii Europejskiej. W tej perspektywie wydaje się, że polski rynek jest w stanie zagospodarować praktycznie każdą ilość wybudowanych mieszkań, co czyni jeszcze bardziej zastanawiającym problemy z realizacją takich przedsięwzięć jak chociażby „Mieszkanie+”. W tym konkretnym przypadku przyczyn takiego stanu rzeczy można wskazać wiele: nierealistyczne założenia kosztów budowy, trudności w pozyskiwaniu gruntów, czy opory samorządów przed współpracą z rządem wynikającą z obaw o podołanie wybudowaniu infrastruktury towarzyszącej inwestycji mieszkaniowej.

Jednak we wszystkich analizach rzadko zwraca się uwagę na jeden istotny szczegół: otóż budownictwo mieszkaniowe koncentruje się przede wszystkim w dużych miastach. To z kolei powoduje, że mniejsze ośrodki, nie mówiąc już o prowincji, borykają się z jeszcze poważniejszymi problemami mieszkaniowymi. Co prawda na zjawisko to nakłada się postępująca w Polsce migracja ludności – zwłaszcza osób młodych – do dużych miast, jednak drugą stroną tego medalu jest zatracanie swojej funkcji przez mniejsze ośrodki, które stają przed co raz większymi wyzwaniami socjalnymi. Paradoksalnie osoby starsze chętnie wyprowadzają się ze swoich – jakże niegdyś popularnych dużych, wielorodzinnych domów – do mieszkań. Tymczasem, co pokazuje dotychczasowe doświadczenie z „Mieszkaniem+” samorządy nie są w stanie podołać wyzwaniom, które wiążą się z masowym budownictwem – a w obecnej sytuacji rynku tylko takie ma sens. Chyba najwyższy czas spojrzeć na rynek nieruchomości, jako na prawdziwy barometr rozwoju – zarówno poszczególnych regionów, jak i całego kraju. Stąd nie wystarczy tworzenie samych programów mieszkaniowych, jeżeli nie będą z nimi połączone inicjatywy aktywizujące lokalną gospodarkę.