Jednym z najczytelniejszych dowodów przeszkód, na jakie natrafia pełna elektronizacja zamówień publicznych jest wielokrotne przekładanie daty wejścia w życie obowiązku wyłączonego stosowania systemów informatycznych w procedurach konkursowych. Obecnie, tylko w przypadku zamówień o wartości powyżej progów unijnych nie ma prawnej możliwości komunikacji pomiędzy zamawiającym a potencjalnymi wykonawcami za pomocą tradycyjnej poczty. Rozwiązania te mają zacząć obowiązywać we wszystkich typach zamówień dopiero od 1 stycznia 2021 roku. Jednak już teraz wiadomo, że operacja ta może wiązać się z bardzo poważnymi trudnościami dla całego rynku zamówień publicznych. Świadczą o tym chociażby problemy z określeniem zasad liczenia terminu na wniesienie odwołania w sytuacji, gdy – prawidłowo sporządzona przez wykonawcę dokumentacja – nie została otwarta przez system obsługujący zamówienia publiczne. Jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna” właśnie taką sprawą zajmie się Sąd Okręgowy w Szczecinie, do którego skargę na orzeczenie Krajowej Izby Odwoławczej wniósł Prezes Urzędu Zamówień Publicznych. W sprawie chodzi o zamówienie, do którego oferty za pomocą MiniPortalu złożyło dwóch wykonawców. System potwierdził im prawidłowość złożenia ofert, również zamawiający „widział”, że one wpłynęły. Jednak w momencie otwarcia okazało się, że pliki nie mogą zostać pobrane.

 

Zamawiający zwrócił się w tej sprawie do administratora portalu, jednak ten odpisał dopiero po miesiącu, nie wyjaśniając przyczyn trudności. W związku z tym zamawiający uznał, że oferty nie zostały złożone, a od tej decyzji odwołał się jeden z przedsiębiorców. Jednak KIO stwierdziła, że jego odwołanie zostało wniesione po terminie, który należało liczyć od dnia otwarcia ofert, a nie poinformowania potencjalnych zamawiających o niemożności pobrania złożonych przez nich dokumentów. Warto zaznaczyć, że zamawiający w dniu otwarcia ofert zamieścił na swojej stronie internetowej informacje o problemach z ich otwarciem, jednak oficjalne pismo w tej sprawie przesłał zamawiającym później. Stąd sąd będzie musiał rozstrzygnąć, czy termin na wniesienie odwołania w tej sprawie należało liczyć od dnia zamieszczenia ogólnej informacji o problemach technicznych, czy też od dnia oficjalnego poinformowania potencjalnych wykonawców o nieuwzględnieniu ich oferty. Wyrok ten – w perspektywie rozwijającej się informatyzacji zamówień publicznych – będzie miał kolosalne znaczenie dla całego rynku, a sprawa ta z pewnością powinna być wskaźnikiem możliwej skali problemów związanych z zaniechaniem tradycyjnej komunikacji pomiędzy zamawiającym a wykonawcą.