W mediach dużo dyskutuje się w sprawie wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 22 października 2018 roku, sygn. akt I OSK 1279/18 dotyczącym Osiedla Michałowice oraz Osiedla Nowe Grochowice położonych w jednej z podwarszawskich gmin. Grunty, na których wybudowano te Osiedla zostały znacjonalizowane na mocy przepisów Dekretu z 1944 roku o przeprowadzeniu reformy rolnej realizowanej w pierwszych latach istnienia Polski Ludowej. Spór prawny, w którym wojewoda wydał decyzję – podtrzymaną przez WSA – o nieważności nacjonalizacji dokonanej w 1948 roku trwał od kilkunastu lat i dotyczył zarówno prywatnych właścicieli nieruchomości (przeszło 1700 osób), jak i Skarbu Państwa, który wybudował na nich m.in. drogi. Wyrok sprzed dwóch dni, w którym NSA uchylił stwierdzenie nieważności decyzji nacjonalizacyjnej, kończy nie tylko ten spór, ale również pewien model reprywatyzacji.

Istotą decyzji unieważniających nacjonalizację było twierdzenie, że objęła ona grunty niestanowiące obszarów rolnych, a tym samym rażąco naruszyła przepisy dekretu o reformie rolnej. NSA odrzucił taką argumentację uznając, że ówczesna wykładnia przepisów dekretu dopuszczała taką interpretację, a również współcześnie nie ma zgody co do rozumienia terminów z dekretu o reformie rolnie. W perspektywie dotychczasowego orzecznictwa „reprywatyzacyjnego” jest to pogląd rewolucyjny. Jeżeli  się on utrwali, może dojść do sytuacji, w której niemożliwe stanie się podważenie jakichkolwiek decyzji wywłaszczeniowych. W realiach politycznych Polski Ludowej stosowanie prawa zależało nie tyle od jego poprawnej wykładni, co od dyrektyw politycznych. W takim kontekście właściwie żadna decyzja władz nie była „rażącym naruszeniem”. Oczywiście z ostatecznymi ocenami trzeba poczekać na pisemne uzasadnienie, jednak skoro NSA uznał, że decyzji tych nie można mierzyć współczesną miarą, to trudno sobie wyobrazić, aby tym bardziej można je było podważyć stosując kryteria z lat komunizmu.