Według analiz Instytutu Partnerstwa Publiczno-Prywatnego w ostatniej dekadzie w formule PPP zrealizowano inwestycje warte jedynie 6 mld złotych. Oczywiście kwota ta – w perspektywie ogólnej wartości inwestycji publicznych w tym czasie – jest praktycznie niezauważalna. Co prawda w ostatnim czasie rząd podjął szereg inicjatyw – w tym legislacyjnych – mających na celu zdynamizowanie rynku partnerstwa, jednak jak na razie działania te nie przyniosły znaczącego przełomu. Tymczasem wydaje się, że PPP jest właściwie jedyną formułą, która ma szanse zastąpić finansowanie unijne, które w najbliższych latach najpewniej będzie maleć. Z tego względu sektor publiczny powinien przyzwyczajać się do jego stosowania. Jednak patrząc na cały rynek zamówień publicznych należy uznać, że znajduje się on w kryzysie. Dowodzą tego chociażby badania wskazujące, że z roku na rok maleje zainteresowanie przedsiębiorców startem w przetargach organizowanych przez podmioty publiczne.

 

Przyczyn tego stanu rzeczy jest niezwykle dużo, a do najpoważniejszych można zaliczyć zbyt niskie ceny oferowane przez sektor publiczny, przerzucanie praktycznie całości ryzyka inwestycyjnego na prywatnych przedsiębiorców, czy też zbyt wygórowane, a w niektórych sytuacjach wręcz nierealne, wymagania stawiane przez zamawiających. Niestety zarówno w przypadku partnerstwa publiczno-prywatnego, jak i tradycyjnych zamówień publicznych problemem są nie tyle regulacje prawne – które notabene ewoluują w coraz bardziej optymalne formy – ile pewne stereotypy funkcjonujące wśród zamawiających. Niechęć do wieloletniej współpracy z biznesem, czy absolutny prymat niskiej ceny, to główne czynniki przekładające się na niekonkurencyjność zamówień publicznych w porównaniu z prywatnymi ofertami, z których może skorzystać przedsiębiorca. Te zaś czynniki bardzo trudno zmienić za pomocą ustawodawstwa. Stąd też rząd powinien skupić się obecnie na popularyzowaniu wypracowanych przez siebie dobrych praktyk w zakresie PPP oraz zamówień publicznych. Bez nich odważne i nowatorskie rozwiązania mogą wydawać się dla urzędników dużym ryzykiem, którego w wielu przypadkach po prostu nie opłaca się podejmować.